POEME ROMÂNESTI ÎN LIMBI STRĂINE

    

Dan ANGHELESCU
Elegie do głodu słów

* * *
wspaniały głodzie słów/ głodzie, o którym
opowiedziałby ci każdy/ sylaba w ciszy
poprzedzającej myśl/ kiedy/nawet
znaki
zmierzchu/ jeszcze się nie ukazują…
głód ciebie/mnie/…słów/ ziemia
która mnie wypełnia/ powoli/ bezwzględnie
otoczony gwiazdami i / rzeki
tam
dusza jest tylko strudzonym wieśniakiem/zaszczutym
przez nieznane/pory roku/ kry od północnego wiatru i
noc
głód słów rozpleciona trawa / tornado/ zmiatając domy
przewalając się w sen miast/ tłamsząc
ulice ze wszystkim z ich tramwajami/ pozornie wesoło tańczący
głód
tylko głód/ bez wybaczenia… a jednak szanujemy jego
ciemność, która
połyka wszystkie anioły dni/ uważa nas za dzieci/
których nie mieli
nie wiesz nic o tym/strachu
słowa uwieszone/ukrzyżowane na murach/ jedne
miałyby być zastrzelone kulą
anielską…
w wielkim deszczu/ Pana piaski i
sandał z dymu, na którym coś – ktoś/ Nieznany
oczywiście
położył piętno kwitnącego pola/
dlaczego pokazujecie mi stosy ścierek/ i mgłę
na kogo czekam/ księżyc puka w okna
i nikt….zupełnie nikt…/tylko deszcz
jak stelaż z gwoździ/fiolety
chowa dzień jutrzejszy/jak słodką przepaść
…głód słów/duże termity
nabożeństwa żałobne obracające się/ po wybielanych przez bożka kościach

* * *
myśląc o sobie / tylko o sobie myśląc/ bądź ptakiem
bądź liściem/ bądź kwitnącym drzewem…
tak jakby z obawy/ ukryłbyś się w
cieniu świętej oliwki z mojej duszy/
aby wołać się samemu
jakie imię Ci nadam…
ja jak sam widzisz robię/ swoje
biorę/ zimno i głód słów i
wieszam je na/ srebrnych drzewach/ wymyślam im krajobraz
kładę im/ na twarz chwałę i smutny uśmiech/
zbieram ich małości/ żenujące szczegóły/
chowam je do szaf dobrze/ wywietrzonych
i nawet jestem przezorny/ jak stary pies
który/ co noc słucha z / nabożeństwem
zgrzytu łańcuchów, z którymi księżyc wlecze się ku zachodowi
możesz mi nie wierzyć/ czy ty naprawdę tak możesz
gdy w białej jadalni/ obłoków gram ci na pianinie?
gdy
ku mnie zorze są szklanym lasem
przez który światło/ jest tylko twoim spojrzeniem…i/ kto
powiedziałby, że poranne gwiazdy/ nie są przeźroczystym
motorem, na który/ Bóg wsiada
i ucieka z domu…
o prawdziwych normach/ bólu
nic ci nie powiem…/ rankiem wypijemy w ciszy
kawę
tego ranka kiedy/ się rozstaniemy…
jeźdźcy codziennych spraw znowu będą nas nachodzić
zrównają nas z ziemią i obudzimy się
na dworcu/ w autobusie/ pośród innych… jesteśmy
znowu ich…/ w dzień
jest chora równina, która spotyka nas/
z przekleństwami
i żebrakami/ leżącymi na chodnikach…
ukrytymi w/ oku
słowika/ modlimy się za trawę…drzewa
i ogrody/ zasmucone zmrokiem zabawki

* * *
i oto nagle jestem
płaszczący się przemysł / niepewne wieczności…/ w
coraz ciaśniejszej przestrzeni
czekasz aż skończy się historia/ ideologie/ ery/ epoka
a ja nawet mógłbym im/ powiedzieć pokazać jak
zaczął się galapagos/ jak wpada noc przez brudną szybę
tramwaju numer czternaście z zamiataczkami
codzienność/ z bronią jesieni

i nawet elegia błądząc ku nocy…

Santa Maria Formosa/zaznaczała
nie zamieszkuj absurdalnych ziem/później wszystko
dokładnie wszystko stawało się sekretnym wysłannictwem...

w ten sposób gdzie sobie znajdziesz spokojne schronienie ?/gdzie nieśmiertelna,
na którą już nie czekasz/ dostrzeże cię
przez gramatyczne autyzmy materii... /brama ogrodów
nie otworzyła się... ale ty jeszcze oddychasz/i śnisz/...
what is the meaning of spiritus mercurius/ mr. Jung?

Versiunea în limba polonă: Magdalena FILARY si Anna FINC

 

  Home