POEME ROMÂNESTI ÎN LIMBI STRĂINE

Cassian Maria SPIRIDON

 

 

*** W TYM DNIU KIEDY SIĘ URODZIŁEM… (*** ÎN ZIUA CÂND...)

 

w tym dniu kiedy się urodziłem

ksiądz wychodził z kościoła

i śpiewał;

„Jezus Chrystus zmartwychwstał

śmiercią na śmierci deptał”

w tym dniu kiedy się urodziłem

rano o godzinę szóstej

wiosna była u szczytu

kwitnął lilak

wróżki były sprzyjające

gwiazdy trochę mrugały

 

wolny

okazałem się w ręce życia

zaczynając od zera

zaduszony buntem

i sam w sobie

 

kiedy się urodziłem było

duży tych, którzy zmarły przed tym

i dużo tych, którzy będą się urodziły potem

było też dużo trawy

którą nie możliwie było stąpać później

ni mną ni innymi na zawsze

był jeszcze koń czerwony na żółtym polu

na którego nikt nie miał odwagi

ni wtedy ni wsadzić się później

 

i nade wszystkim był Księżyc sam i chory

- jak kobieta za dogrzewana, rozdziewiczona

późno i trochę niezręcznie –

był jeszcze pasterz mający dużo owiec i psów

były dzikości , zioła, szczyty i wody

 

kiedy się urodziłem już była napisana

księga

o życiu na ulicach pod Księżycem

gdzie kochamy bliźnich// jak duże rzeki

gdzie jest i noc// gdzie jest i ból

gdzie historia jest coś w rodzaju padania

gdzie biegają przez przezroczysty duch śniegu

były wpisane// wszystkie plemiona i wszystkie wypadki

i to nie było tyle

ale bardziej poważne ale//

to mnie nie obchodzi

kiedy każdy obroni się

jak mu możliwie

 

BRUDNE ZASLONY (PERDELE MURDARE)

 

mają taki kolor jasnofioletowy-brudny

zawierające dziwne odblaski odebrane z zachodu

dają taki stan grozy

na nich zgraja wilków liliowych

zasłony schodzą z okna zagonione wiatrem

zgraja idzie na nas

zagrożony schowasz się

zachód biega przez pokój

byliśmy zmuszony na męczarnię

zasłon jasnofioletowych

 

 

NAPISAŁEM TRAKTAT (AM SCRIS UN TRATAT)

 

napisałem traktat

o śmierci

o istocie i pustkę

cały dekalog o miłości

esej też napisałem o bojaźni

pracę

o nieśmiertelności

pokazując próbowania Ziemi

dźwigi gwiazd

do ognia wszystko

 

popiół wypiję

rano i wieczorem

w dniu i w nocy

 

ZACZYNAJĄC OD ZERA (PORNIND DE LA ZERO)

 

1

od zera zaczynając

w miarę

dłońmi zakręcanymi

obracanymi

oczami patrzącymi

plecami naprostowanymi

na linii deszczu

od zera zaczynając

ustami zamkniętymi

wiarą

rozpaczliwie

zaczynając i poczynając

w tysiąc kierunków

- tyle może się zdarzyć -

2

zaczynając od zera w życiu

od bólu

od pierwotnej formy materii

od krzyku kamienia

przyznam się że jestem wtrącony

wszystkimi komórkami

groźnymi moimi neuronami

w ewolucji

w socjalne istnienie

wszakże zabiłem swoją

cień

nie mogę żyć bez igła wwiercającego się

bez milczącego / badawczego spojrzenia

poznania

 

3

stan zerowy

stan chwiejności

zawierana w brak sensu

stan od którego zaczynamy

stopami gołymi

od skały dziewiczej

puścimy się w wybuch

 

4

zajmuję się przejściem duszy przez

miecz

jakbym całował kobietę

zajmuję się przejściem ciała przez

naboje

dopóki stanę

- rozpraszaczem płodności -

Dyonisos rozdzierany Bachantkami

zajmuję się przejściem rozumu przez

rygory poezji filozofii teologii

- jakbym liczył na plecach ślady rózg –

zajmuję się spojrzeniem i spojrzeniem spojrzenia

i uchem które podsłucha

jak muszla – pełna hukiem życia

zajmuję się dowiedzieć się jak można

okupować istnienie

które przypadek rzucił ci w ramiona

jak można okupować bez// albo przed

zaczynania wycia

zajmuję się zginięciem ego

trwaniem wzrostem

zajmuję się zajmuję się

5

ponieważ ruchy są niepotrzebne

dzieła są niepotrzebne

rzeczy niebo…

są niepotrzebne

przyznam się że jestem niepotrzebny

jak miecz który nie wyjechał

do wojny

jak książka którą nikt nie chce

czytać

jak Wszechświat

z planetami nie zamieszkiwanymi

jak krzyk materii

wybuchającej

 

6

zaczynają od Nic

dobrze się zrozumiałem

wszystkim co był twardym

zawierającym prawdę

w pakiecie nerwów historii

kilogram stali

jest zawsze równy

do kilograma mózgu

ale

nie zawsze 2X2 robi coś

i my nie szczęśliwi

zawsze

i ilu z nas

jeszcze kochają

 

7

naprzeciwko wszystkiemu temu

uważam że

możemy pójść dalej(Kontynuować)

PASTEL TRAGICZNY (PASTEL TRAGIC)

 

w przededniu śmierci

róży zagrzebane aż do gardła

przygotowane na zimę

kwitnąli

 

kobieta uszeregowała bieliznę

światło łopotało cicho

na niebie gwiazda odcinała

drogę chłodowi

 

PO POLSKU I PO RUMUŃSKU PRZEKŁAD Alexandra G. SERBANA

OPRACOWANIE – Waldemar MICHALSKI, Ryszard KORNACKI

 

 


Home